- W obecnej sytuacji jest już pewne, że przypadki niewypłacalności będą o wiele częstsze niż w roku ubiegłym, dlatego pożądane wydaje się wejście na ścieżkę restrukturyzacji – twierdzi Anna Pukszto, partnerem kancelarii Dentons.
- Zdaniem przedstawicielki Dentonsa przewidziane w ustawie wstrzymanie biegu terminu na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości to nie parasol ochronny dla beztroskich, tylko czas na podjęcie szybkich i stanowczych decyzji.
- Jeśli jest źle, nie warto czekać, trzeba działać. Po zakończeniu stanu epidemii można się spodziewać bardzo wysokiej fali wniosków o ogłoszenie upadłości i powstania tzw. efektu domina.
Uchwalona 9 bm. przez Sejm ustawa o szczególnych instrumentach wsparcia w związku z rozprzestrzenianiem się wirusa SARS CoV-2, zwana popularnie tarczą antywirusową 2.0, wprowadza zmiany mające uchronić przedsiębiorców przed koniecznością ogłoszenia upadłości. Na czym polega ta nowelizacja prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego?
Zakładając, że Senat nie wprowadzi poprawek w tym zakresie (albo poprawki Senatu zostaną odrzucone przez Sejm), na podstawie nowych przepisów dłużnicy, u których niewypłacalność pojawiła się o okresie stanu zagrożenia epidemiologicznego albo stanu epidemii (czyli od dnia 14 marca 2020 roku) i jest skutkiem Covid-19, będą mogli skorzystać z zawieszenia ustawowego terminu na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. W normalnych warunkach przedsiębiorca ma obowiązek w ciągu 30 dni od daty powstania niewypłacalności złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości. Teraz bieg tego terminu zostanie przerwany, względnie jego rozpoczęcie zostanie zawieszone do daty zakończenia stanu epidemii.
Czy to rozwiązanie pomoże przedsiębiorcom, którzy na skutek epidemii utracili możliwość zarabiania, a więc i regulowania swoich zobowiązań?
– Pomoże w tym sensie, że da czas na przeprowadzenie restrukturyzacji przez przedsiębiorców bądź to zagrożonych niewypłacalnością, bądź już niewypłacalnych. Zobaczymy jednak, czy nasi przedsiębiorcy skorzystają z tej szansy. Z moich obserwacji wynika, że mają oni tendencję do wypierania informacji o złej sytuacji finansowej, w jakiej się znajdują, i w konsekwencji z opóźnieniem sięgają np. do instrumentów restrukturyzacji sądowej. Wierzą, że uda im się poważne i od dawna narastające problemy rozwiązać we własnym zakresie, w oparciu o swoje działania i kompetencje zarządcze. Niestety, często to się im nie udaje.
W obecnej sytuacji, kiedy jest pewne, że przypadki niewypłacalności będą o wiele częstsze niż w roku ubiegłym, pożądane wydaje się szybkie podejmowanie decyzji o wejściu na ścieżkę restrukturyzacji sądowej, m.in. w celu uzyskania ochrony przed wierzycielami i wszczynanymi przez nich postępowaniami egzekucyjnymi. Podstawą złożenia wniosku o otwarcie takiego postępowania jest istnienie stanu niewypłacalności albo zagrożenia powstaniem stanu niewypłacalności w bliskiej przyszłości.
Zatem przedsiębiorcy w tych ciężkich czasach nie powinni ryzykować dalszego zadłużania się i, jeśli stan ich firmy jest zły, pomyśleć o restrukturyzacji?
– Na pewno muszą działać. Na pewno też nie można traktować przewidzianego w ustawie wstrzymania biegu terminu na złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości jako parasola ochronnego, który uprawnia do działania jak dotychczas i niepodejmowania żadnych działań restrukturyzacyjnych. Po zakończeniu stanu epidemii można się bowiem spodziewać bardzo wysokiej fali wniosków o ogłoszenie upadłości i powstania tzw. efektu domina. A więc sytuacji, w której utrata płynności jednego przedsiębiorcy i ogłoszenie jego upadłości albo otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego pociąga za sobą utratę płynności i niewypłacalność jego kontrahentów. W takich momentach uwidaczniają się całe łańcuchy przyczynowo-skutkowe – np. w przypadku inwestycji budowlanych niewypłacalność inwestora pociąga za sobą niewypłacalność generalnego wykonawcy, a ta – niewypłacalność jego podwykonawców.
Czy można zatem powiedzieć, że wejście w życie przepisów tarczy 2.0 może uratować przedsiębiorców, którzy utracili płynność finansową, przed koniecznością ogłoszenia upadłości?
– Nie jest pewne, czy uratuje, ale na pewno zwolni niektórych przedsiębiorców z obowiązku składania w bardzo krótkim terminie wniosku o ogłoszenie upadłości pod rygorem odpowiedzialności cywilnej i karnej. I jeżeli ta niewypłacalność będzie miała charakter przejściowy, to można powiedzieć, że te przepisy uratują przedsiębiorcę.
Oczywiście, można się zastanawiać, czy przedsiębiorcy w obecnej sytuacji będą w stanie się szybko i w szczególności pozasądowo zrestrukturyzować, żeby uniknąć składania wniosku o ogłoszenie upadłości po ustaniu stanu epidemii. Zwłaszcza w przypadku, gdy reprezentują branże dotknięte brakiem przychodów ze względu na zamknięcie niektórych kanałów dystrybucji, przykładem są tutaj sieci handlowe, w których sprzedaż internetowa nie jest w stanie zastąpić sprzedaży w sklepach.
Mam też taką wątpliwość, czy nasz system – a mam tu na myśli sądy i doradców restrukturyzacyjnych – będzie w stanie poradzić sobie z tak dużą spodziewaną falą wniosków restrukturyzacyjnych lub o ogłoszenie upadłości, która może wpłynąć w związku z zakończeniem stanu epidemii.
Czy są już jakieś symptomy, że najwięksi gracze rynkowi będą szukać takich rozwiązań?
– Tak już jest. Proszę zauważyć, że jeszcze przed epidemią koronawirusa mówiło się o problemach niektórych sektorów i zbliżającej się recesji gospodarczej. Spodziewano się też fali upadłości w 2020 roku. I to się zaczęło dziać niezależnie od epidemii.
Cykl koniunkturalny ma swoje prawa i wszystko wskazuje na to, że gospodarka pada ofiarą kolejnego kryzysu. Ciekawostką jest to, że zwiastunem kryzysu zawsze jest budowa jakiegoś spektakularnego wieżowca. W Polsce, w trakcie kryzysu 2008-2009 był nim powstający przy ul. Złotej w centrum Warszawy budynek, tzw. Żagiel Liebeskinda, obecnie zaś w jego okolicach powstaje Varso Tower, najwyższy budynek w kraju.
W przypadku niewypłacalności zawsze powstaje dylemat – upadłość czy sądowa restrukturyzacja? Co pani radzi wybrać?
– Jako prawnik specjalizujący się w postępowaniach sądowych podchodzę do tych spraw inaczej niż większość doradców. Uważam, że najpierw trzeba próbować się restrukturyzować pozasądowo. W swojej praktyce wielokrotnie spotykałam doradców restrukturyzacyjnych, którzy „pchali” klientów w stronę postępowań restrukturyzacyjnych, w sytuacji, kiedy najważniejsi wierzyciele – banki – byli gotowi na restrukturyzację konsensualną. A więc rozwiązanie problemu poprzez zastosowanie sposobów restrukturyzacji zadłużenia, takich jak okresowe obniżenie oprocentowania, przedłużenie okresu spłaty kredytu, wakacje kredytowe. Dlatego uważam, że należy tak prowadzić sprawy spółki, aby mogła ona podjąć jak najwcześniej właściwe czynności w relacjach z kluczowymi wierzycielami i szybko rozwiązać swoje problemy.
Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie, co jest lepsze, upadłość czy postępowanie restrukturyzacyjne, to powiem: to zależy. Dla wierzycieli czasami najlepsza będzie szybka, dobrze przeprowadzona upadłość, w szczególności z opcją tzw. pre-pack, czyli przygotowanej sprzedaży, bo zapewnia im najwyższy stopień zaspokojenia. Niepożądane może z kolei być otwieranie przez dłużników postępowań restrukturyzacyjnych, w sytuacji, gdy nie mają oni pomysłu, jak tę restrukturyzację prowadzić. Jest to właściwie kupowanie przez dłużnika czasu i opóźnianie nieuchronnego – upadłości.
Po doświadczeniach związanych z czasem epidemii wielu przedsiębiorców, myśląc o restrukturyzacji, może chcieć zmienić branżę, a już na pewno charakter dotychczasowej działalności. Czy taka zmiana jest przez wierzycieli akceptowalna?
– To zależy od pomysłu na tę działalność, od biznesplanu. Nie spotkałam się jeszcze z przypadkiem całkowitej zmiany modelu biznesowego, ale jego korekty, nawet głębokie, często są dokonywane. Z perspektywy wierzycieli jest to nawet pożądane, w szczególności, gdy przedsiębiorca rezygnuje z tych obszarów działalności, które generowały straty.
Czy uchwalona przez Sejm zmiana w kwestii składania wniosków, a więc przeciwdziałania nadmiernej fali upadłości, odbiega od rozwiązań przyjętych przez inne kraje Unii na czas epidemii?
– Te projektowane albo wprowadzone rozwiązania zmierzają w tym samym kierunku. Generalnie chodzi o wprowadzenie okresu bez postanowień o ogłoszeniu upadłości, tylko konkretne przepisy różnią się. W projekcie czeskim np. znalazł się przepis mówiący o tym, że wnioski o ogłoszenie upadłości składane przez wierzycieli nie podlegają rozpoznaniu do określonej daty. U nas nie ma analogicznego postanowienia. Zatem jeśli nowelizacja wejdzie w życie, dłużnik nie będzie musiał składać wniosku o głoszenie upadłości, ale wierzyciel może złożyć taki wniosek. W innych państwach wprowadzane są również zmiany wpływające na tok wszczętych już postępowań upadłościowych. Na przykład na Słowacji do 30 kwietnia została zawieszona możliwość sprzedaży aktywów w ramach likwidacji masy upadłości przez syndyka, gdyż spodziewany jest niski popyt, a tym samym możliwe jest uzyskanie niższych cen. Ma czekać na lepsze czasy.
Czy w przepisach tarczy 2.0 jest jakaś próba większej ingerencji w prawo restrukturyzacyjne?
Nie. Obecna nowelizacja specustawy nie ingeruje w te przepisy. Nie zmienia to jednak faktu, że przydałaby się nowelizacja ustawy Prawo restrukturyzacyjne mająca na celu usprawnienie tych postępowań, ale najwyraźniej nic takiego się nie szykuje. Rzeczą bardzo niepożądaną byłoby nota bene wprowadzanie nie do końca przemyślanych zmian do ustawy, żeby odpowiedzieć na doraźne potrzeby. Bo to jest system, który może nie jest doskonały, ale działa. Wprowadzanie rewolucyjnych zmian bez wdrożenia pełnego procesu legislacyjnego, z konsultacjami społecznymi, a więc możliwością wypowiedzenia się przez różne grupy interesariuszy, mogłoby skończyć się katastrofą.
Czy w obecnej sytuacji sądy upadłościowe w ogóle funkcjonują?
Oczywiście, zwłaszcza w dużych sprawach, gdzie działają terminowo. Najlepszym przykładem jest ogłoszenie upadłości Elektrobudowy, a także zatwierdzenie przez sąd 3 kwietnia warunków przetargu na sprzedaż przedsiębiorstwa Huty Częstochowa. W przypadku mniejszych spraw bywa, że wnioski czekają na rozpoznanie dłużej niż wynika to z terminów instrukcyjnych. To, co się będzie działo po zakończeniu stanu epidemii, będzie jednak prawdziwym stres-testem dla sądów upadłościowych i restrukturyzacyjnych.
Źródło: portal wnp.pl, 10.04.2020